Święta Matka Kinga

Tak nazywano powszechnie w Polsce, do chwili rozbiorów cieszącą się największą popularnością spośród polskich świętych i błogosławionych, Kingę, choć jeszcze oficjalnie nie przysługiwał Jej taki tytuł.. Tak mówiło się też przez wieki w Starym Sączu, gdzie jest Jej grób i Jej Sanktuarium.

Kinga urodziła się najprawdopodobniej 4 lub 5 marca 1234 roku na Węgrzech. Właściwe jej imię, które otrzymała na chrzcie brzmi Kunegunda. Za patronkę bowiem otrzymała świętą cesarzową Kunegundę, której wspomnienie liturgiczne wypadało 3 marca. Węgierskie zdrobnienie imienia Cunegundis – Kinga stało się później Jej właściwym imieniem. Pochodziła z królewskiego rodu Arpadów, który dał kościołowi wielu świętych. Z tego rodu wyszedł św. Stefan król, który schrystianizował Węgry, jego syn Emeryk, św. Władysław, św. Elżbieta, siostra ojca  Kingi oraz Jej siostry: św. Małgorzata i bł. Jolanta. W opinii świętości zmarła i przez wieki była czczona Konstancja, żona księcia halickiego, Lwa – również siostra świętej Kingi. Bliskie więzy pokrewieństwa były ze św. Jadwigą Śląską (siostra babki) i św. Agnieszką z Pragi (córka siostry dziadka). Możemy powiedzieć, że rodzina Kingi czyli Arpadów wydała dobre owoce, choć nie wszyscy członkowie rodu jaśnieli świętością. Rodzice Kingi przyjmowali dzieci jako Boży dar. Mieli ich dziesięcioro: Stefan, Bela, Kinga, Anna, Konstancja, Jolanta, Elżbieta, Katarzyna, Małgorzata I i najmłodsza św. Małgorzata.

O latach młodości Kingi niewiele wiemy. Na pewno przebywała na dworze królewskim swego ojca Beli IV do piątego roku życia. W roku 1239 została zaręczona z księciem sandomierskim Bolesławem w Wojniczu. Małżeństwo Kingi z Bolesławem było nadzieją na utworzenie koalicji krajów otaczających Węgry przeciw ekspansji Mongołów zwanych Tatarami. Początkowo Kinga z Bolesławem przebywali w Sandomierzu, który opuścili w chwili najazdu Tatarów szukając schronienia w Krakowie, a następnie na Węgrzech na Morawach i w Pieninach. Po wycofaniu się Tatarów rozpoczęła się w Polsce walka o dzielnicę senioralną krakowską między synami Henryka Pobożnego, który zginął pod Legnicą a Konradem Mazowieckim, stryjem Bolesława V. Zagrożeni ze strony krewnych Piastowiczów, Bolesław i Kinga musieli pozostać w ukryciu, a dopiero po pokonaniu Konrada Mazowieckiego mogli wrócić do kraju. Ponieważ Kraków i Sandomierz były zupełnie zniszczone zamieszkali w Korczynie (w połowie drogi między Krakowem i Sandomierzem). Nowy Korczyn stał się długoletnią rezydencją książęcą. Tam  Kinga zdołała namówić Bolesława do zachowania dozgonnej czystości. Choć w tym czasie została tercjarką nowego zakonu św. Franciszka, rozpoczęła ożywioną działalność u boku swego męża Bolesława. Dla podniesienia kraju z ruiny ofiarowała posag otrzymany od swego ojca w kwocie 40 tysięcy grzywien. Była to bardzo duża suma. W zamian za to otrzymała zapis ziemi sądeckiej w wieczyste posiadanie w roku 1257. Kinga okazała się dobrą administratorką Ziemi Sądeckiej. Pomagała też mężowi w zarządzaniu całością ziem księstwa. Jej zasługą było zorganizowanie kopalnictwa soli na terenie Małopolski. Troszczyła się o sprawiedliwość społeczną w kraju, zakładała szpitale dla ubogich, wspierała hojnie kościoły i klasztory, fundowała  nowe. Umiłowanym Jej dziełem była fundacja klasztoru w Starym Sączu. Przyczyniła się do kanonizacji św. Stanisława Biskupa (1253) i św. Jadwigi Śląskiej (1267). Była orędowniczką jedności wśród Piastów. Wychowała swoją siostrę Jolantę, która została żoną księcia Wielkopolski Bolesława Pobożnego i wychowała króla Przemysława II. Córka Jolanty – Jadwiga – późniejsza żona Władysława Łokietka i królowa, również zawdzięcza wiele swej ciotce Kindze.

Po śmierci męża Bolesława (10 grudnia 1279) Kinga opuściła Kraków i udała się do Starego Sącza, by tam w ukochanym klasztorze spędzić ostatnie lata życia. Władzę nad Małopolską objął usynowiony przez Bolesława i Kingę wnuk Konrada Mazowieckiego, Leszek Czarny ożeniony z siostrzenicą Kingi – Gryfiną. Wiele jeszcze przeszła doświadczeń, zatargi z Leszkiem Czarnym, najazd Tatarów, wojna między Wacławem Czeskim a Piastami o Kraków, ale dla Niej w tym czasie najważniejsze były już tylko sprawy Boże. Uroczyste śluby zakonne złożyła 24 kwietnia 1289 r. Po trzech latach 24 lipca 1292 roku pożegnała ziemię, by narodzić się dla nieba. Pozostała w pamięci ludu jako Pani czuła na niedolę ludzką, pobożna i miłosierna, a równocześnie zapobiegliwa i gospodarna. Święta Matka Kinga.

Mimo bardzo żywego kultu istniejącego od chwili jej śmierci, dopiero w roku 1690 zdołano uzyskać orzeczenie Kongregacji Obrzędów, że kult Kingi, istniejący od XIII wieku, może być uznany za zgodny z przepisami Kościoła. Było to 10 czerwca 1690 roku. Od tego dnia przysługiwał Kindze tytuł Błogosławionej. Następnego dnia 11 czerwca zatwierdził decyzję Kongregacji papież Aleksander VIII. Była to beatyfikacja przez zatwierdzenie istniejącego kultu. W roku 1990 minęło od tej radosnej dla Polski decyzji 300 lat. Mimo, że w tym roku zmarł wielki czciciel św. Kingi,  biskup tarnowski, abp Jerzy Ablewicz, a diecezję objął nowy biskup, późniejszy abp  lubelski,  Józef Życiński w diecezji tarnowskiej ta rocznica została zauważona, podobnie jak w 1992 roku, 700 lecie narodzin dla nieba św. Kingi. Co więcej, właśnie  abp Józef Życiński podjął w sposób niezwykle skuteczny proces kanonizacyjny Kingi, prowadzony w sposób mniej lub bardziej umiejętny a właściwie  symboliczny przez 300 lat.  Jeszcze przed śmiercią w roku 1990 ks. arcybiskup Jerzy Ablewicz polecił przekazać sprawę kanonizacji ojcom franciszkanom, czyli jak to brzmi oficjalnie - Postulacji Generalnej Braci Mniejszych Konwentualnych. Generalny Postulator o. Ambroży Sanna OFMConv. zamianował swoim wicepostulatorem na terenie  Polski o. Izydora Borkiewicza, który dzięki swej ogromnej pracowitości i poświęceniu doprowadził proces do szczęśliwego  końca  . Było to możliwe, gdyż sam ojciec święty Jan Paweł II był wielkim czcicielem św. Kingi .

4 stycznia 1999 roku podano oficjalnie wiadomość, że 16 czerwca 1999 roku Ojciec święty przybędzie do Starego Sącza, by dokonać kanonizacji Bł. Kingi.

16 czerwca 1999 roku przy udziale kilkusettysięcznej rzeszy pielgrzymów Ojciec Święty Jan Paweł II ogłosił światu, że mocą  Urzędu Apostolskiego wpisuje Bł . Kingę do Katalogu Świętych Kościoła Powszechnego.  Dokonało się to 707 lat po śmierci, a 309 lat od beatyfikacji św. Kingi, w drugim roku rządów diecezją tarnowską biskupa Wiktora Skworca. Był to niezwykły moment dla całego narodu polskiego, jakby zatwierdzenie  tytułu  nadanego oddolnie  przed wiekami  przez pobożnych czcicieli   i pielgrzymów do Jej grobu w Starym Sączu…
                 
Charakterystyczne rysy duchowości świętej Kingi

Kinga nie pozostawiła po sobie żadnego dzienniczka duchowego, żadnych notatek dotyczących Jej duchowych przeżyć. Trzeba dopiero na podstawie historycznych okruchów przekazanych nam przez źródła oraz na podstawie świadectwa zapisanych Jej czynów dotrzeć do wewnętrznej motywacji, by móc coś powiedzieć o tym, jaki święta Kinga miała charakter jaka była Jej osobowość i Jej duchowość.
Słowem duchowość określamy pewne idee, szczególne prawdy wiary, którymi święta Kinga najbardziej była przejęta i w jaki sposób przejawiało się to w praktyce Jej życia w słowach i czynach, jakie Jej zalety, sprawności czyli cnoty wysuwały się na pierwsze miejsce, jakie formy pobożności praktykowała.

W życiu świętej Kingi rzuca się w oczy umiłowanie modlitwy, Jej rozmodlenie. Jest w Niej coś, co jest charakterystyczną cechą ludzi chrześcijańskiego Wschodu: głębokie poczucie transcendencji, wielkości, tajemniczości a równocześnie bliskości Boga. Fascynowała Ją tajemniczość Boga, prawda o Trójcy Przenajświętszej (tytuł kościoła klasztornego w Starym Sączu tu znajduje uzasadnienie). Bliskie każdemu człowiekowi jest pragnienie życia bez kresu. Święta Kinga zaspokojenie tego pragnienia znajdowała właśnie w modlitwie, która dawała Jej poczucie bezpieczeństwa w perspektywie wieczności rozumianej jako przebywanie i udział w życiu Tej fascynującej i tajemniczej Istoty, którą jest Bóg.

Duchowość Kingi – to duchowość franciszkańska. Święty Franciszek miał ambicję, by żyć dosłownie jak Chrystus i zrealizować ideał człowieka nakreślony przez Ewangelię. I to pragnienie można odnaleźć w życiu świętej Kingi. Fascynowała ją prawda o Wcieleniu, że Syn Boży zechciał być człowiekiem. To Chrystusowe człowieczeństwo było przedmiotem Jej szczególnego nabożeństwa. To na Jej życzenie zaczęto na Wawelu odprawiać codziennie Mszę świętą roratnią, w której czytano Ewangelię o zwiastowaniu i tak zaczęła się ta polska tradycja wpatrywania się przez cały adwent w scenę zwiastowania, zawarta w pieśni adwentowej „Archanioł Boży Gabriel...”. Ze szczególnym nabożeństwem odnosiła się święta Kinga do Najświętszej Maryi Panny, Matki Bożej. To Jej szczególne nabożeństwo podkreślają najstarsze życiorysy i tradycja. Jedna z najcenniejszych relikwii po świętej Kindze, oprawa noża, ma wyryte słowa „Ave Maria, gratia plena” – Zdrowaś Maryjo, łaski pełna. Ulubionym motywem ikonografii była modlitwa Kingi przed obrazem Matki Bożej. Tą pobożnością maryjną zaraziła święta Kinga nie tylko swoje najbliższe otoczenie. Od XIII wieku pobożność maryjna weszła w Polsce w powszechny zwyczaj i stała się cechą szczególną całego narodu polskiego. U kolebki polskiej pobożności maryjnej stoi święta Kinga. Kinga z przejęciem wpatrywała się w Krzyż, lubiła rozważać Mękę Chrystusa Pana. Tradycja mówi o rozmowie Kingi z Panem Jezusem Ukrzyżowanym. Wpatrywanie się w Chrystusową drogę przez cierpienie, Krzyż, śmierć do chwały zmartwychwstania uczyło Ją mądrości życia. Na modlitwie przed Ukrzyżowanym uczyła się cierpliwości, równowagi ducha i wiary w zwycięstwo dobra nad złem. To było Jej tak bardzo potrzebne, szczególnie wtedy, gdy musiała borykać się z przeciwnościami losu. Tych przeciwności zaś i zmienności losu Jej nie brakowało. Doświadczała tułaczki, lęku i zagrożenia zarówno ze strony napadających Tatarów, Jadźwingów czy innych wrogów, jak też ze strony najbliższych krewnych, choćby ze strony stryja Bolkowego – Konrada Mazowieckiego, który chciał Bolka pozbawić tronu i zawładnąć dzielnicą krakowską. Wykazywała przedziwną umiejętność sprostania nawet wielkim przeciwnościom. Z niesłychaną trzeźwością umysłu udaremniła spisek na własnego ojca w czasie jej odwiedzin na Węgrzech. Te przykre doświadczenia dla wielu są powodem nieufności, zamknięcia się przed drugimi, dla Kingi zaś były szkołą rozumienia człowieka, nauczyły Ją wrażliwości na cierpienie i biedę. Miłosierdziem dla biednych i chorych, ofiarnością i chęcią służenia drugim zjednała sobie serca wszystkich. Odwiedzała przytułki i szpitale, budowała je w miastach (na pewno w Nowym Korczynie), przygarniała trędowatych i broniła skrzywdzonych. W świadomości ludu pozostała jako Matka z sercem na dłoni. Szkoda tylko że w ikonografii nie ma takiego ujęcia, poza jedynym, które można zobaczyć w kościele  św. Stanisława w Nowym Korczynie .

Przedziwna jest ta święta Kinga. Rozmodlona, a równocześnie niezwykle aktywna, gospodarna i wytrwała w realizacji zamierzeń mających na celu wartości religijne (np. założenie klasztoru) czy dobro ogółu; miłosierna, litościwa, a równocześnie nieustępliwa, z męską odwagą przeciwstawiająca się złu; całe życie mniszka, a zarazem, nawet w klasztorze,  Pani wzbudzająca respekt; szukająca ciszy i klasztornego milczenia, a kochająca muzykę, śpiew i piękno mowy polskiej – zasłużona orędowniczka polskiej kultury; umartwiona do przesady a rozmiłowana w pięknie liturgii, dziełach sztuki i pięknie przyrody; wyrzekająca się współżycia z mężem i własnego potomstwa, a równocześnie tkliwa opiekunka rodzin i dzieci oraz protektorka jedności małżeńskiej; wydawałoby się, że szuka tylko własnego spokoju i uświęcenia, a tymczasem Jej było za mało troski o ludność ziemi sądeckiej, jedność Królestwa Polskiego i rodu Piastów, interesowała się ojczystymi Węgrami, jednością Kościoła, sprawami Rusi, zabiegała o włączenie do Kościoła i przybliżenie do Chrystusa Jadźwingów i Litwinów, taka na wskroś polska a równocześnie dla innych narodów, dla wszystkich...

Nie da się świętej Kingi określić krótko jednym zdaniem. Jest osobowością niezwykłą, odgrywającą tak wielką rolę w dziejach naszych, że aż często przez wielu zapomnianą, zapomnianą jak powietrze, o którym się nie pamięta, ale bez którego nie można oddychać i nie można żyć.

Ks. Ryszard Banach