Początek nowej misji w Republice Południowej Afryki, Lesotho, Namibii i Eswatini

W końcu nadszedł dzień 13 lipca 2024 r., kiedy ostatecznie opuściłem Ghanę, aby udać się na nową misję – pisze do nas Ksiądz Arcybiskup Henryk Jagodziński.

Z Akry wyruszyłem bezpośrednio do Johannesburga, samolotem linii południowoafrykańskich. Jest to jedyny bezpośredni lot do RPA z Ghany. Wyleciałem o godzinie 20:15, aby dolecieć na godzinę 4:05 czasu południowoafrykańskiego, który na razie jest taki sam jak w Polsce. Podobnie jak w Ghanie, tutaj także nie zmienia się czasu z letniego na zimowy. A w wielu krajach europejskich, pomimo niezadowalania mieszkańców, nadal się kontynuuje ten dziwny obyczaj ze zmianą godziny. A skoro jesteśmy już przy Ghanie, to dla czasu ghańskiego, trzeba cofnąć zegarek o dwie godziny do tyłu. Co prawda mój zegarek zmienił godzinę automatycznie, ale dla organizmu to jednak była dalej druga w nocy. Lot trwał prawie tyle samo co do Amsterdamu. A kiedy patrzy się na mapę Afryki, to wydaje się że to tak niedaleko. A jednak, poniżej RPA, to jest już tylko Antarktyda i biegun południowy.

Lot minął w miarę szybko. Na lotnisku oczekiwało na mnie dwóch urzędników z Protokołu Departamentu Spraw Zagranicznych i Współpracy, którzy według zwyczajów dyplomatycznych ułatwili mi formalności związane z odprawą na lotnisku i odebraniem bagażu. Po wyjściu ze strefy granicznej czekał na mnie ks. prałat Dario Paviša, wraz z kierowcą nuncjatury panem Lucky. Ks. prał. Dario, z pochodzenia jest Chorwatem, z diecezji Varaždin.

Podczas moich dotychczasowych podróży afrykańskich, kiedy wychodziłem z samolotu albo klimatyzowanego lotniska, to takim pierwszym mocnym odczuciem było uderzenie fali gorącego powietrza. Natomiast tutaj, po wylocie z ciepłej Akry, doświadczenie było odwrotne: uderzenie fali zimna. W tej chwili jest tutaj zima. Nad ranem temperatura wynosi około 7 stopni C, a w dzień dochodzi do 23 stopni C. Przypomina mi to trochę naszą wiosnę, z intensywnością słońca, zielenią drzew i brązem traw.

Pretoria znajduje się zaledwie w odległości 53 km. od Johannesburga, z którym połączona jest trzypasmową autostradą. Także szybko udało nam się dotrzeć do Nuncjatury. Jak wszędzie na świecie, z wyjątkiem misji przy ONZ w New Yorku, część mieszkalna i część biurowa nuncjatury znajdują się w tym samym budynku także i w Pretorii. Kiedy dojechaliśmy na miejsce, czekała na mnie miła niespodzianka. Na wejściem wisiał plakat z moim zdjęciem i napisem po polsku: „Witamy w twoim nowym domu”. Po obejrzeniu tego nowego domu i rozpakowaniu walizek, zacząłem się przygotowywać do Mszy św.

Kaplica Nuncjatury pw. św. Józefa znajduje tuż obok głównego budynku, zanurzana w egzotycznej roślinności. Mszę św., którą ofiarowałem w intencji Ludu Bożego w RPA, koncelebrował z nami także J.E. ks. bp Masilo John Selemena, pomocniczy biskup archidiecezji Pretorii. W tej celebracji, oprócz niektórych pracowników nuncjatury, uczestniczyła także grupka zaproszonych gości. Przy takiej okazji nie mogło zabraknąć polskiego akcentu. Na Mszy św. był obecny J.E. Pan Adam Burakowski, ambasador RP w RPA, który przeczytał po polsku pierwsze czytanie. Msza św. odbywała się po angielsku a wierni otrzymali broszury z tekstami Mszy św. Na organach grał J.E. Pan Ante Cicvarović, ambasador Chorwacji w RPA. Byli także przedstawiciele z ambasady włoskiej panowie Luigi Perlini i Robert Primitivo. Przybył także potem ks. Hugh O’Connor, Sekretarz Generalny Konferencji Biskupów Katolickich RPA. Następnego dnia, na Mszy św. zgromadził się cały personel nuncjatury. Po Mszy św. zasiedliśmy do wspólnego obiadu, aby także bliżej się poznać.

Kolejne dni wypełnione były poznawaniem tajemnic, bardziej lub mniej skomplikowanych związanych z funkcjonowaniem Nuncjatury i samego kraju, co zresztą trwa w dalszym ciągu. Zaczęły się także wizyty kurtuazyjne. Na samym początku odwiedziłem arcybiskupa stolicy oraz Johannesburga. W następną niedzielę, tj. 21 lipca odprawiłem Mszę św. dla Chorwatów w ich kościele, w Johannesburgu. Kościół ten pw. św. Hieronima, który pochodził z Dalmacji, został wybudowany trzydzieści lat temu siłami emigrantów chorwackich, którzy znaleźli się w RPA. Przy kościele oczywiście powstała też plebania z obszerną salą, która służy Chorwatom jako miejsce spotkań. Pomimo tego, że wielu wiernych wyjechało już na wakacje do Chorwacji to i tak na Mszę św. przybyło około stu osób. Na Mszy św. podobnie jak tydzień temu, na organach grał J.E. Pan Cicvarević, ambasador Chorwacji. Jak się później dowiedziałem, Pan ambasador grywa w tym kościele dość regularnie. Pomimo tego że z wykształcenia jest prawnikiem, to grę na organach opanował doskonale. Przy nim skupił się mały chór parafialny, który prowadził śpiewy podczas liturgii.

W swojej homilii wspomniałem, że sprawując Mszę św. w języku chorwackim, przypomniały mi się moje lata służby w nuncjaturach w Zagrzebiu i Sarajewie, a przed oczyma duszy stanęły twarze chorwackich przyjaciół. W tych latach kiedy żyłem między Chorwatami, uświadomiłem sobie jak św. Jan Paweł II kochał Chorwatów i jak Chorwaci kochają jego, aż do dnia dzisiejszego. Na zakończenie, przypomniałem fragment powitania, które św. Jan Paweł II, wypowiedział na lotnisku w Zagrzebiu, podczas swojej pierwszej pielgrzymki do Chorwacji we wrześniu 1994 r., kiedy jeszcze trwała wojna. Powiedział wtedy: „W szczególności chciałbym złożyć hołd Chorwatom, którzy wyróżnili się cnotami ewangelicznymi, dając dowód świętego i wzorowego życia: mam na myśli m.in. męczennika św. Mikołaja Tavelića, franciszkanina (†1391); Ojca Kapucyna Św. Leopolda Bogdana Mandića, apostoła spowiedzi, którego miałem radość kanonizować w 1983 r.; Myślę o błogosławionym Agostinie Kazotiću (†1323), znakomitym pasterzu tej diecezji, a także o kapłanie i męczenniku błogosławionym Marku da Crisio (†1619). Warto także pamiętać o wybitnej i czczonej postaci Sługi Bożego kardynała Alojzije Stepinaca, bastionu Kościoła w Chorwacji, oraz niezliczonych synach i córkach tej ziemi, którzy także w ostatnich czasach dali dowód wiary i odwagi, w przeciwstawianiu się uciskowi ateistycznego komunizmu, w imię praw człowieka i wartości wolności, zwłaszcza wolności religijnej”. Po Mszy św., już w sali parafialnej przy specjałach przyniesionych przez Chorwatów prowadziliśmy rozmowy o czasach minionych i obecnych, jakbyśmy byli starymi przyjaciółmi, którzy po latach znów się spotkali. Św. Jan Paweł II nie przestaje czynić cudów i łączy ludzi na wszystkich kontynentach prowadząc ich do Chrystusa.

W piątek 19 lipca 2024 r., o godzinie 12:00 czasu rzymskiego, została ogłoszona moja nominacja na Nuncjusza Apostolskiego w Namibii i w Królestwie Eswatini, dawny Swaziland. Także w sumie jestem Nuncjuszem już w czterech krajach szeroko pojętej Afryki Południowej.

Natomiast we wtorek, 23 lipca, złożyłem kopie listów uwierzytelniających w Departamencie Międzynarodowych Relacji i Współpracy. Tak tutaj nazywa się Ministerstwo Spraw Zagranicznych. Teraz jeszcze oczekiwanie na złożenie oryginałów głowie państwa. A w zasadzie głowom państw, w których zostałem nuncjuszem. Jak nie trudno się domyśleć, w najbliższych miesiącach czeka mnie sporo podróżowania.

Tak oto spełnia się w praktyce moje biskupie zawołanie „in fines orbis” - na krańce świata.

✠ Henryk M. Jagodziński
NUNCJUSZ APOSTOLSKI W RPA, LESOTHO, NAMIBII i ESWATINI


Johannesburg, dnia 27 lipca 2024 r.