Spotkanie z Biskupami z Południa Afryki

W poniedziałek, 5 sierpnia 2024 r. udałem się po raz pierwszy, od momentu mojego przyjazdu do Pretorii, na dłuższą wyprawę poza stolicę kraju – pisze do nas Ksiądz Arcybiskup Henryk Jagodziński.

- Celem mojej podróży było miasto Mariannhill, gdzie od 5 do 9 sierpnia br. miało miejsce Plenarne Zebranie Konferencji Katolickich Biskupów Południa Afryki (SACBC). Konferencja ta obejmuje trzy kraje: Republikę Południowej Afryki, Botswanę i Eswatini. Plenarne zebrania biskupów odbywają się dwa razy do roku: w styczniu, w stolicy kraju Pretorii oraz w sierpniu, w Mariannhill, w domu rekolekcyjnym prowadzonym przez Zgromadzenie Misjonarzy z Mariannhill. Miasto Marianhill znajduje się w odległości dokładnie 596 km od stolicy kraju Pretorii, a 16 km od Durbanu. Miasto położone jest prawie nad Oceanem Indyjskim. Mariannhill posiada ciekawą historię. W roku 1882, przybył do tego miejsca o. Franz Pfanner, austriacki trapista, który założył tam opactwo. Na cześć Najświętszej Maryi Panny i jej Matki, które te dwa imiona nosiła jego rodzona matka, nazwał to miejsce wzgórzem Marii Anny, co po angielsku brzmi Mariannhill. Jakież było moje zdziwienie, kiedy dowiedziałem się, że do Południowej Afryki przyjechał on z opactwa z Mariastern czyli Maryja Gwiazda, położonego niedaleko Banja Luki, w Bośni i Hercegowinie, gdzie byłem w Nuncjaturze w latach 2018-2020. Jeszcze pracując w Sekretariacie Stanu bardzo dużo słyszałem o tym opactwie. A kiedy byłem w Nuncjaturze w Sarajewie, nawet tam byłem przejazdem. Jak widać na tym przykładzie, wydaje się, że jedziemy na koniec świata, a tam odkrywamy rzeczy, które są nam bardzo bliskie. Ale to nie koniec niespodzianek. Kiedy zakończyłem odwiedziny wśród Misjonarzy z Mariannhill, na pamiątkę otrzymałem książkę Hugh Bland’a „The Trapist Missions. Kwazulu-Natal’s Forgotten Treasure” (Misje Tapistów. Kwazulu-Natal zapomniany skarb), gdzie na s. 79 znajduje się informacja, że 25 listopada 1888 r. została utworzona stacja misyjna Centocow na pamiątkę polskiego sanktuarium Matki Boskiej Częstochowskiej. Wymówienie słowa Częstochowa, nastręczało tamtejszym mieszkańcom zbyt wiele trudności, więc o. Franz dokonał pewnych adaptacji, i tak z Częstochowy powstała Centocow. Dalej autor napisał, że misja w większości powstała dzięki ofiarności polskiej księżnej, ale niestety nie podał jej nazwiska. Obecnie Centocow znajduje się na terytorium diecezji Umzimkulu, gdzie biskupem jest Polak J.E. ks. bp Stanisław Dziuba OSPPE, pochodzący z zakonu paulinów. A jeżeli jest mowa o polskich biskupach, to w RPA jest jeszcze jeden Polak, J.E. ks. bp Adam Musiałek SCJ, ze zgromadzenia sercanów, który jest biskupem w diecezji De Aar, w metropolii kapsztadzkiej.

Do celu podróży prowadziła świetnie utrzymana autostrada, bez dziur i bez korków, także podróż minęła według planu. Pejzaże w pewnym momencie przypominały krajobrazy z westernów. Osamotnione, okrągłe skały porozrzucane na dywanie żółto-jasnobrązowych trwa. Gdzie nie gdzie stada krów, i miało się wrażenie że za chwilę pojawią się cowboye lub Indianie. Ale jednak nie pojawił się nikt z westernowych bohaterów.

Spotkanie z biskupami RPA, Botswany i Eswatini było bardzo radosne i serdeczne. Tym bardziej, że spotkałem dwóch rodaków, wspomnianych już ks. bpa Adama i ks. bpa Stanisława. Wieczorem, po kolacji modliliśmy się wszyscy do Jezusa obecnego w Najświętszego Sakramentu i nieszporami.

Następnego dnia, w Święto Przemienia Pańskiego przewodniczyłem Mszy św. na rozpoczęcie obrad i wygłosiłem także homilię. Wspomniałem, że kiedyś jeszcze pracując w Rzymie wybrałem się w Apeniny, wraz z dwoma kolegami, aby wejść na najwyższy szczyt tego pasma Gran Sasso (Wielki Kamień), którego wysokość wynosi 2912 m.n.p.m. Z całej trójki byłem najsłabszy kondycyjnie. W pewnym momencie zaczynało brakować mi sił. Coraz bardziej pojawiały się natarczywe myśli, aby poprosić kolegów o odpoczynek. Ale poczucie wstydu, że nie dam rady powstrzymywało mnie przed tym krokiem. Wreszcie dotarliśmy na szczyt. Radość z osiągnięcia celu i piękno roztaczających się widoków sprawiły, że szybko zapomniałem o zmęczeniu, i jak św. Piotr pomyślałem: „Panie, dobrze że tu jesteśmy”. Na zakończenie powiedziałem, że bardzo się cieszę, że papież Franciszek posłał mnie do nich, abym razem z nimi wspinał się na naszą górę Tabor, gdzie spotykamy Jezusa, który chce nas przemienić swoim przemienieniem. Pokonując dwie góry „spotkania” i „przemienienia”, docieramy do góry „życia wiecznego”. Stamtąd będziemy mogli zobaczyć Boga, który objawi się nam w pełni swojej chwały i majestatu. Wiem, że taścieżkanie jest łatwa. Gdy jednak ją przekroczymy, będziemy mogli powiedzieć to co wyznał św. Piotr: „Panie, dobrze, że tu jesteśmy”.

Po śniadaniu rozpoczęła się sesja inauguracyjna, którą otworzył J.E. ks. bp Sithembele Anton Sipuka, biskup diecezji Umtata i Przewodniczący SACBC. W swoim przemówieniu bardzo serdecznie mnie przywitał w imieniu wszystkich członków Konferencji i mówiąc o Konferencji episkopatu podkreślił, że jedną z jej cech charakterystycznych jest duch braterstwa, który w niej panuje. Co muszę przyznać rzeczywiście dało się zauważyć i odczuć. Następnie odniósł się do bieżącej sytuacji Kościoła w krajach wchodzących w skład Konferencji, jak również omówił obecną sytuację społeczną i polityczną we wspomnianych krajach. Kiedy przyszła kolej na mnie, w swoim wystąpieniu wyraziłem moją radość z otrzymania nominacji od Papieża Franciszka bycia nuncjuszem w tychże krajach oraz bardzo podziękowałem biskupom za serdecznie przyjęcie jakiego doświadczyłem od pierwszych dni mojego pobytu w RPA. Poprosiłem także biskupów o współpracę i pomoc w realizacji mojej misji jako nuncjusza apostolskiego. Przypomniałem, że Kodeks Prawa Kanonicznego mówiąc o zadaniach legata papieskiego podkreśla, że jego funkcja polega na zacieśnianiu więzów jedności jakie istnieją pomiędzy poszczególnymi Kościołami lokalnymi a Stolicą Apostolską, oraz czynienia ich bardziej efektywnymi. Na zakończenie przypomniałem także o nadchodzącym Wielkim Jubileuszu Roku 2025. Dalsza część obrad, już w sposób nieformalny miała miejsce przy stole podczas obiadu. Okazała się, że biskupi z SACBC posiadają wiadomości na temat Polski nie tylko dzięki św. Janowi Pawłowi II i polskim misjonarzom, ale znana im była także historia polskich sierot, które wyszły z Armią Andersa ze Związku Sowieckiego i znalazły swoje schronienie w RPA. Niektórzy z nich pozostali w RPA na stałe i założyli tutaj swoje rodziny. Pewien biskup, którego jeden z dziadków był Szkotem i podczas drugiej wojny światowej brał udział w wyzwalaniu Włoch, dzielił się wspomnieniami swojego dziadka o bohaterstwie naszych żołnierzy spod Monte Cassino, którego ani Anglicy ani Amerykanie nie byli w stanie zdobyć, dopiero Polacy. A ja z kolei opowiedziałem o lotnikach południowoafrykańskich, którzy w 1944 r. latali ze zrzutami dla powstańców warszawskich. Z dumą powiedziałem, że na terenie mojej rodzinnej diecezji, w miejscowości Ostrów, w parafii Kościelec, 2 czerwca br. miała miejsce uroczystość odsłonięcia pomnika ku czci poległych lotników południowoafrykańskich. Z ośmioosobowej załogi przeżył tylko drugi pilot Jannie Groenevold, który dzięki właścicielowi dworu w Nagorzanach oraz żołnierzom Armii Krajowej został uratowany i przeżył wojnę. Niesamowite są drogi ludzkie. Żołnierze z krańca świata przybyli, aby wspierać Polaków w ich walce o wolną Polską, a niektórzy z nich pozostali tutaj na zawsze; nie było im dane wrócić do domu.

Po południu, skorzystałem z okazji aby zwiedzić kompleks klasztorny Mariannhill. Jak już wspominałem, klasztor trapistów został założony tutaj przez o. Franza Pfannera. W szczytowym okresie, mieszkało tutaj nawet 300 zakonników. Trapiści jednak, są zakonem typowo kontemplacyjnym a nie misyjnym. Działalność misyjna o. Pfannera, wywołała pewne kontrowersje odnośnie przestrzegania reguły zakonnej, czegoostatecznie rezultatem było powstanie w 1909 r. nowego zgromadzenia zakonnego Misjonarzy z Mariannhill. Obecnie misjonarze ci posługują na pięciu kontynentach świata. Sam kompleks robi niesamowite wrażenie. Wszystko wykonane jest z czerwonej cegły. Stylowo wygląda to na pomieszanie neogotyku austriackiego z elementami angielskimi. Zwiedzając spotkałem się z księżmi i nowicjuszami, którzy pochodzili z różnych krajów afrykańskich. W trakcie zwiedzania obejrzałem pracownię metalurgiczną, stolarską, krawiecką, rzeźbiarską i drukarnię. Misjonarze w tych pracowniach, wytwarzają to co potrzebne jest do sprawowania liturgii. Wśród klientów mają także przedstawicieli innych wyznań, co stanowi swego rodzaju działalność ekumeniczną. Następnego dnia, o godzinie szóstej rano odprawiłem Mszę św. dla sióstr ze Zgromadzenia Misjonarek Drogocennej Krwi, mających swój klasztor niedaleko misjonarzy. To zgromadzenie zostało założone w 1885 r. również przez o. Pfannera. Po Mszy św. udałem się na wspólne śniadanie z siostrami. Wewnątrz refektarza, na głównej ścianie był duży obraz Bożego Miłosierdzia. Ale największą niespodzianką był dla mnie zawieszony kilim przedstawiający Matkę Bożą Częstochowską, z konturami klasztoru jasnogórskiego, który umieszczony był w atrium klasztoru. Od sióstr udaliśmy się w stronę Pretorii, ale jeszcze po drodze odwiedziliśmy Instytut Teologiczny Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej p.w. św. Józefa w Cedara. Instytut ten powstał na bazie scholastykatu oblatów, a w 1990r. przekształcił się w Instytut Teologiczny kształcący kandydatów do kapłaństwa z różnych zgromadzeń zakonnych oraz także świeckich. O. Rektor oprowadził mnie po wszystkich zakamarkach instytutu i opowiedział o przeszłości i planach tej instytucji na przyszłość. Czas naglił, trzeba było wracać. Udało mi się dotrzeć do Nuncjatury jeszcze przed zmrokiem. Niespełna trzy dni, ale tyle wydarzeń i spotkań. Ale to nie koniec afrykańskich opowieści. To dopiero początek, chociaż jak powiedział kiedyś mój kolega podczas obrony swojego doktoratu do komisji egzaminacyjnej: proszę o cierpliwość, wszystkiego nie da się napisać.

✠ Henryk M. Jagodziński
NUNCJUSZ APOSTOLSKI W RPA, LESOTHO, NAMIBII i ESWATINI

Pretoria, dnia 8 sierpnia 2024 r.