Świecka misjonarka z Kostomłotów odwiedziła rodzinne strony

Myślę, że mogę się uważać za wielką szczęściarę. Często, życie misyjne to sianie ziarenek wiary i dobra, które dopiero za kilka pokoleń zaowocują. Często żyjemy, przychodzimy i odchodzimy, nie widząc efektów naszej pracy. Mnie Pan Bóg dał dar uczestniczenia w dziele tworzenia nowej misji oraz oglądania jej wzrostu i zmian na lepsze.

Nazywam się Marta Socha, pochodzę z parafii św. Andrzeja Boboli w Kostomłotach. Od ponad 15 lat pracuje na Misji pod wezwaniem Ducha Świętego w Maggotty na Jamajce. Misja była założona 17 lat temu przez dwóch polskich kapłanów z diecezji kieleckiej. Obecnie na tej misji posługuje ks. Marek Bzinkowski (pochodzący z parafii Oleśnica). Wszystko się zaczęło od karczowania maczetami tropikalnego buszu pod budowę kościoła, serca parafii. Trzeba wspomnieć ze jedynie ok. 1,5 % z prawie trzech milionów mieszkańców Jamajki to katolicy. Na początku cała parafia liczyła  trzech katolików. Nie było łatwo. Praktycznie bez żadnych środków finansowych, trzeba było sobie organizować wszystko: życie, pracę, wspólnotę…

Moim zadaniem na Misji było zorganizowanie pracy z dziećmi i młodzieżą. Obecnie z pewnym niedowierzaniem ale i z sentymentem wspominam, jak przez prawie rok zajęcia z dziećmi i młodzieżą odbywały się w „klasie pod chmurka,” siedząc na ziemi… W tym czasie nie mieliśmy nawet ławek czy krzeseł. To było wspaniale doświadczenie dobra i prostoty- tam gdzie jest dobra wola, nawet w bardzo ubogim środowisku, tam z Boża pomocą można zrobić praktycznie wszystko. Widząc potrzeby tak indywidualnych  ludzi jak i wspólnoty, oraz będąc otwartymi na „nowe”, rozpoczynaliśmy inne projekty. I tak powstała biblioteka, mini klasa komputerowa a nawet ośrodek zdrowia, który funkcjonował w starym kontenerze samochodowym.

Często przed lekcjami trzeba było zarejestrować tych, którzy szukali pomocy medycznej i zanim przyjechał lekarz pomierzyć ciśnienie, zważyć czy zrobić badanie krwi na obecność cukru.

Przez lata Misja się rozrastała a z tym zakres obowiązków się powiększał. Klinika zajmują się Siostry Sercanki, a ja obecnie jestem odpowiedzialna za Program Edukacyjny, Centrum Szkolenia, w tym bibliotekę i klasę komputerową, chór oraz katechezy z młodzieżą.  Dzięki naszemu wsparciu ponad 200 dzieci z najuboższych rodzin może chodzić do szkoły regularnie i przez to ma szanse na lepszą przyszłość.

Radość daje wzrost ochrzczonych w naszym Kościele. Przez te wszystkie lata 253 osoby przyjęły chrzest a wielu innych do tego się przymierza.

I ja jestem świadkiem tego wszystkiego. Czy nie jestem prawdziwą szczęściarą?

Marta Socha
MISJONARKA PRACUJĄCA NA JAMAJCE